Osiemnaście godzin w autobusie. Droga raczej dość monotonna, z
minimalnym wręcz ruchem samochodowym ale cały czas z widocznymi na zachodzie
Andami. Jesteśmy w Salcie.
Wczoraj pozwiedzaliśmy Mendozę. Dziwne miejsce. Zabytków właściwie
nie ma więc zwiedziliśmy jedno muzeum pokazujące jak wyglądało miasto przed 1861
rokiem kiedy to trzęsienie ziemi definitywnie je odmieniło. Zrobiliśmy dobre 10
km spacerując bardzo sympatycznymi uliczkami. Zjedliśmy pierwszego w Argentynie
wołowego steka, z których słynie ten kraj. Był znakomity. Około 18.30 już z
pełnym dobytkiem udaliśmy się dworzec autobusowy i punktualnie o 20 odjechaliśmy
na północ.
Autobusy w Argentynie są wygodne. Fotele są tylko trzy w rzędzie,
rozkładają się prawie na płasko a miejsca na nogi jest więcej niż ktokolwiek
potrzebuje. Na pokładzie serwowane są posiłki a do obiadu wino. Noc przespana
bez większych kłopotów przez co podróż wydała się znacznie
krótsza.
Półtora kilometrowy spacer do hotelu Samka, formalności związane z
zameldowaniem, toaleta i za chwilę ruszamy na pierwszy spacer po Salcie. Na
zewnątrz 26 stopni ale totalny brak wiatru. Wydaje się goręcej niż w Mendozie
mimo że stopni jest o 10 mniej. Miasto otaczają góry. Na jedną z nich planujemy
wjechać kolejką podobną do tej z Kasprowego
Wierchu.
Ach... tylko pozazdrościć :-) pozdrawiamy i czekamy na wieści. Marcin gratulacje super blog
OdpowiedzUsuńTo my Kubusie hihi
OdpowiedzUsuń