Wczorajszy dzień minął bez bardziej efektownych
wydarzeń. Po śniadaniu wymeldowaliśmy się z najlepszego jak dotąd hotelu i nieco
okrężną drogą, zwiedzając po drodze prekolumbijskie ruiny twierdzy, wróciliśmy
do Salty. Dziewczyny na zmianę prowadziły auto tym samym wszyscy mamy zaliczone
drogi i bezdroża Argentyny za kółkiem.
Zwrot samochodu odbył się zadziwiająco bezproblemowo a
właściciel wypożyczalni sprawdził je jedynie zwyczajowym kopnięciem w opony.
Trafiliśmy na typową południowoamerykańską fiestę
kibiców, którzy świętowali wygrany mecz stołecznego klubu Boca Juniors. Cały
rynek wręcz dudnił do późnych godzin od trąb, bębnów, piszczałek i innych
akcesoriów. A wszystko to w bożonarodzeniowej oprawie pośród drzewek ustrojonych
bombkami.
Później już tylko obiad (tym razem dla odmiany wieprzowina)
i wypoczynek w hotelu Samka, w tym samym w którym już wcześniej spędziliśmy 3 noce.
Teraz jesteśmy na lotnisku i za chwilę odlatujemy do
Buenos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz